wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział XXXIX

Włączcie *



Pomału otwierałam oczy. Czułam że ktoś trzyma mnie za rękę. Leżałam w łóżku szpitalnym, a obok mnie siedział Niall. Miał łzy w oczach.
-Co się stało?- zapytałam.
-Dlaczego?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Co dlaczego?
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież zrobiliby Ci operacje i byłoby wszystko dobrze. Dlaczego?- zapytała.
-Chciałam być przy Hope kiedy rosła, myślisz że po co kazałam Ci kręcić wszystko to co robiliśmy. Te wszystkie wspólne zdjęcia. Cieszyłam się tym co mam, chciałam być przy was.- powiedziałam też już płacząc. Niall chciała coś powiedzieć ale do sali wszedł lekarz.
-O dobrze że pani już się obudziła, mam dwie wiadomości, jedną dobrą a drugą złą.- powiedział, popatrzyłam na Niall, a on na mnie.
-Jakie?- zapytaliśmy na raz.
-Dobra jest taka że jest panie w ciąży, to już trzeci miesiąc.- zamurowało mnie.
-Wiedziałaś?- zapytał mnie Niall.
-Nie.
-Jak to?
-Myślałam że to przez leki od Weroniki nie mam miesiączki.
-A teraz łza wiadomość.- przetrwał nam doktor.- Rak za bardzo się rozwiną, moglibyśmy zrobić operacje ale wtedy nie wiem czy to nie zaszkodziłoby dziecku.- zamarłam.-Muszą państwo decydować, czy poświęcamy dziecko i ratujemy panią, czy chcecie żeby dziecko się urodziło.
-Urodzę.- powiedziałam bez chwili zastanowienia.
-Monika...- zaczął Niall.
-Powiedziałam urodzę.
-Jeśli taka jest pani decyzja, to oznacza że później będzie za późno na wyleczenie raka.- powiedział lekarz.
-Domyślam się.-powiedziałam.-Ile będę mieć czasu?- zapytałam.
-Jakiś rok.- odpowiedział, westchnęłam ciężko i pokiwałam głową.
-Nie możesz, ja nie chce Cię stracić.- powiedział Niall.
-Nie zabije dziecka tylko po to żeby żyć, urodzę i koniec tematu.- odpowiedziałam.
-W takim razie może pani wyjść jeszcze dziś-powiedział lekarz.-To ja już państwa zostawię.- dodał i wyszedł.
-Monika.-powiedział Niall, ale nie dodał nic tylko mnie mocno do siebie przytulił i pocałował mnie.
Wyszłam po godzinie i  wróciliśmy do domu jak gdyby nigdy nic się nie stało. Przyjaciołom powiedzieliśmy tylko tą dobrą nowinę, cieszyli się bardziej niż my sami. 

*sześć miesięcy później*

To dziś. Rodzę. Tym razem znamy płeć dziecka, to chłopczyk. Poród poszedł łatwo, po chwili usłyszałam płacz moje małego synka. Kiedy położna podałam mi go, zaczęłam płakać jak głupia. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę że nigdy nie zobaczę jego pierwszych kroków, tego jak z jego ust wydobywa się pierwsze słowo. Tego jak zdmuchuje świeczkę z tortu. Siedzący obok mnie Niall, też płakał. 
-Jak go nazwiemy?- zapytałam.
-A jak chcesz?
-Zawsze chciałam żeby mój syn nazywał się Michał, ale Ty chciałeś Liama. - powiedziałam.- Niech będzie Liam.
-Nie.- powiedział.- Będzie miał dwa imiona, Michał Liam Horan. 
-Dziękuje.- odpowiedziałam i pocałowałam go.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, zawsze i na zawsze.- kiedy to powiedział z moich oczu popłynęło jeszcze więcej łez. - Nie płacz kochanie.-dodał i wyciągną aparat, zrobił mi pierwsze zdjęcie z Michałem. A możne było to pierwsze i ostatnie zdjęcie. Nie jeszcze zostało mi pół roku.


*pół roku później*

To dziś. Czuję to. Popatrzyłam na śpiącego obok mnie Nialla. Pocałowałam go i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do pokoju Hope. Moja kochana sześcioletnia córeczka. Spała jak aniołek, podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło. Teraz poszłam do pokoju Michałka, spał grzecznie w sowim niebieskim łóżeczku, mój drugi aniołek. Był cudownym dzieckiem, codzienni wyobrażałam sobie jak to będzie kiedy dorośnie. Nie żałowałam swojej decyzji że go urodziłam. Cieszyłam sie że go mamy. Wierzyłam że Niall da sobie radę, może kiedyś jeszcze znajdzie sobie kobietę która pokocha jego i nasze dzieci. 
Zeszłam na dół, wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do mojej mamy. Nikt nie wiedział o tym że za niedługo umrę. Umówiliśmy się tak z Niallem, zaznaczam ja to wymyśliłam. Po dwóch sygnałach usłyszałam głos mamy.
-Słucham?
-Hej mamuś.-powiedział zachrypniętym głosem.
-Coś się stało?- zapytała.
-Nie chciałam tylko...- zaczęłam.- Kto jest obok Ciebie?- zapytałam.
-No wszyscy prawie chcą mi wyrwać słuchawkę.- zaśmiała się.
-To włącz na głośnomówiący.-powiedziałam.
-To już, mów co tam słychać? Jak dzieciaki?
-Dzieciaki wspaniale, rosną jak na drożdżach a w szczególności Michał, ale nie po to zadzwoniłam.- powiedziałam.
-To mów słucham.
-Mamo ja umieram.-powiedziałam, po drugiej stronie zapadła cisza.- Mamo?
-Jak to umierasz?- zapytał przez łzy.
-Dowiedziałam się o tym rok temu.-odpowiedziałam.- Wtedy kiedy dowiedziałam się o ciąży, postanowiłam urodzić Michała i ratować jego, nie siebie. 
-Kochanie, jesteś ...- nie skończyła.
-Chce się z wami pożegnać i właśnie w tej sprawie dzwonie. Kocham was wszystkich i będę nad wami czuwać. I mam prośbę, pomóżcie Niallowi jak mnie już nie będzie. Dobrze?- zapytałam.
-Oczywiście kochanie, my też Cię kochamy.- odpowiedziała.
-Wiem, dobra muszę kończyć. Żegnajcie, kocham was.- powydzielam i rozłączyłam się nie czekając na odpowiedz ze strony mamy. Do kuchni wszedł Niall, kiedy mnie zobaczył podbiegł do mnie i zapytał:
-Co się dzieje?
-Nic. Dzwoniłam do mamy, powiedziałam jej.- odpowiedziałam, a przed moimi oczami od razu zrobiło się ciemno, dalej nic nie pamiętam.

 * Perspektywa Nialla* 

Szybko zadzwoniłem po karetkę i później po Agnieszkę żeby został z dziećmi. Monikę zabrali na sygnale do szpitala, po dziesięciu minutach do domu wpadła Aga, a ja wypadłem z niego jak z procy.
Zostawiając ją bez żadnego wytłumaczenia.
Wsiadłem do samochodu i pędziłem jak szalony. Wpadłem do szpital jak burza, podbiegłem do recepcji i zadyszany zapytałem:
-Gdzie zawieźli Monikę Horan?
-Kogo?
-Kobietę którą przywieźli niedawno karetką.
-Sala nr 56.- odpowiedział, a ja jak szalony biegłem w tamtą stronę. Dobiegłem na miejsce a przez szybę zobaczyłem ją. Leżała na łóżko a wokół niej mnóstwo lekarzy i pielęgniarek. Sekundy, minuty, godziny mijały a z sali nie wychodził nikt. Byłem zły bo nie wiedziałem co się dziej, stałem przy tej szybie i patrzyłem na nią. Naglę popatrzyła na mnie i zaczęła ruszać ustami. Drzwi naglę otworzyły się i usłyszałem damski głos.
-Niech pan wyjdzie.- powiedziała.
Jak burza wbiegłem do pomieszczenia i przyklęknąłem przy łóżku mojej ukochanej, a ona zaczęła mówić:
- I love you forever, forever and always.
Please just remember even if I'm not there
I'll always love you, forever and always.**
-Forever and always.- powtórzyłem i złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Nagle poczułem że jej uścisk na mojej szyi staje się coraz luźniejszy. 
-Nie, proszę nie. - zacząłem krzyczeć. -Nie zostawiaj mnie samego, nie dam rady bez Ciebie, proszę.- przytuliłem się do jej już martwego ciała. Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na nas z łzami w oczach. Naglę w sali pojawili się nasi przyjaciele, kiedy zobaczyli Monikę, zaczęli płakać. Poczułem na  sowich ramionach czyjeś dłonie, odwróciłem się i zobaczyłem Liama.
-Niall wstań.- powiedział.
-Nie!- krzyknąłem.- Nie zostawię jej. 
-Niall jej już tu nie mam, jej dusza jest już tam.- pokazał w górę. 
Puściłem ciało Moniki i wtuliłem się w przyjaciela. 
Teraz bez niej, wszystko nie ma sensu, ale muszę być silny dla Hope i Michała.


*Narrator*

Myślała że nic nie może odebrać mu jego szczęścia.
 Ale właśnie ten na górze może zabrać wszystko.
Nawet jeśli minęło tyle czasu. 


***

Przepraszam za wszystkie błędy  



* uwielbiam tą piosenkę za każdym razem kiedy jej słucham moje oczy zachodzą się łzami ;(
** fragment piosenki Parachute- Forever and always 
 "Kocham Cię na zawsze i na wieki
Proszę pamiętaj mnie nawet jeśli mnie tu nie będzie
Zawsze Cię kochałem ,na zawsze i na wieki."



To zakończenie było zmienianie kilkadziesiąt razy, ale właśnie tak miało wyglądać ono od początku... 
Nie wiem czy to wam się spodoba, ale musiałam to zrobić...
Teraz jeszcze Epilog i to już koniec...


Dziękuje za komentarze ;**
Kocham Was ;)


Zapraszam na mojego drugiego bloga: 

8 komentarzy:

  1. smutne , ale zajebiste ;)
    aż się popłakałam . ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. oj faktycznie smutne. ;[
    Co nie zmienia faktu,że genialne.
    ;*

    P.S piosenka świetna.

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że będzie happy end. Że tylko jak choroba się rozwinie będzie operacja i będą mieli nie tylko dwójkę ale przynajmniej piątkę dzieci! A ty tu wyskoczyłaś, że ona umarła. Jak mogłaś mi to zrobić?! Mnie prosisz, żebym jakoś szczęśliwie zakończyła swoje opowiadanie, a sama uśmiercasz główną bohaterkę. No, ale co poradzić, normalnie to bym się wściekła na tego kto by tak to zakończył, ale nie na ciebie... Ty opisałaś to tak cudownie, że nie da się na ciebie o to złościć, a w dodatku sama na sobie czułam wszystkie uczucia Moniki i Nialla. Czułam się jakbym była tam razem z nimi i... Sama nie wiem jak to opisać. Już kilka minut zastanawiam się co napisać w tym komentarzu i nic sensownego nie przychodzi mi do głowy, bo jestem zbyt zajęta ryczeniem. A! No tak! Nie wspomniałam ci jeszcze, że zanim przeczytałam rozdział włączyłam tą piosenkę. Gdy ją słuchałam, po raz pierwszy się popłakałam, a potem po raz drugi, gdy mieli wybrać - czy mały Michałek ma się urodzić, a Monika umrzeć, czy może Monika ma mieć tą operacje, która zabije Michała. Właśnie w tym momencie zastanawiałam się jak ja zachowałabym się i co wybrała w tym momencie. Nadal nie mogę się zdecydować... No, a trzeci raz poryczałam się, na koniec, no a szczególnie na to -
    I love you forever, forever and always.
    Please just remember even if I'm not there
    I'll always love you, forever and always.
    Takie dwa zdania mogą całkowicie człowieka rozkleić. Od samego początku gdy zaczęłam czytać to opowiadanie, wiedziałam, że nie będzie to jakieś zwyczajne jedno z wielu, które czytam. Od tego czasu było dla mnie bardzo ważne i nie wiem, czy kiedykolwiek, uda mi się o nim zapomnieć. To nie zwyczajna historyjka, to jest jedno z najlepszych opowiadań na świecie! Wcale nie przesadzam. Mówię najszczerszą prawdę, jaka właśnie siedzi mi w głowie. Cieszę się, że piszesz drugiego bloga, bo w ten sposób, nadal będę mogła czytać twoje dzieła i choć nigdy nie zapomnę o TYM blogu, tamten także będzie genialny. Skąd to wiem? Bo twojego autorstwa... Trochę się tu rozpisałam i chyba już muszę skończyć, ale tym komentarzem wyraziłam swoje wszystkie uczucia, które na zawsze będę wiązała z tą historią.
    FOREVER AND ALWAYS!

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiem co mam napisać. Nie spodziewałam się tego, że będziesz miała zamiar uśmiercić główną bohaterką, ale stało się...chciałaś żeby tak było, a ja będę zawsze popierała to co piszesz. Muszę ci powiedzieć, że się poryczałam jak małe dziecko, zwłaszcza przy tym :
    " I love you forever, forever and always.
    Please just remember even if I'm not there
    I'll always love you, forever and always.**"
    No cóż nie zawsze musi być happy end...
    Cieszę się, że założyłaś także drugi blog, który na pewno będzie równie świetny. Będę tęskniła jednak za tym opowiadaniem. A dlaczego ? Dlatego, że kocham tą historię. Jest świetna, oryginalna i tak niewiarygodnie pięknie pisana. Zawsze jak czytałam rozdziały to umiałam bez problemu to sobie wyobrazić, poczuć ich emocje i wgl. Opisujesz tak jak jest to w prawdziwym świecie...tak, realnie...
    Czekam na epilog i na jakieś nowości na drugim blogu ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mogłaś? cały czas żyłam ze świadomością, że jednak jakoś wszystko siee uda, że bedzie dobrze. ten rozdział był smutny...bardzo smutny. miałam łzy w oczach, gdy czytałam ten fragment, w którym ona umiera.
    nie moge uwierzyć, że to już koniec. ; c

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, że przez ciebie płacze... i nie mogę przestać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kompletnie mnie zatkało, Ty mi wisisz co najmniej dwie paczki chusteczek, a ja może po prostu pójdę się wypłakać w poduszkę... Nie, to bez sensu, bo najpierw muszę skończyć, co zaczęłam. Jak mogłaś uśmiercić Monikę?! A co z Niallem? Jak on teraz będzie żył bez swojej miłości? To trochę tak, jakbyś kazała mu żyć bez serca, powietrza. Dlaczego czekali z tym tyle czasu? Dlaczego nie poszła na operację w ciągu tych pięciu lat?! Przecież ona mogła żyć, mogła być szczęśliwą mamą dwójki Horanków i piękną, zdrową żoną Nialla, forever and always... Jak tylko teraz myślę o Twoich opowiadaniu, to ryczę. Rozdział napisany przepięknie, jak zwykle multum emocji, których raczej na długo nie zapomnę. Tylko dlaczego bez happy ednu? Dlaczego to tak się musiało skończyć? Dobrze, że Niall ma jeszcze dla kogo żyć, bo to mogłoby się skończyć gorzej niż w Romeo i Julii. Wiesz, włączyłam najpierw tę piosenkę, co to ją podałaś na początku rozdziału. I od razu, od pierwszego wersu wiedziałam, że to nie będzie rozdział pełny szczęścia i miłości. Nie, nie tak. Jest przepełniony miłością! I smutkiem... i śmiercią. Ja tu sobie wyczekuję na happy ever after, forever and always, a Ty uśmiercasz M. No nie, naprawdę nie mogłaś jej uszczęśliwić?
    Nie wiem co mnie bardziej smuci. Fakt, że historia dobiegła końca, czy to, w jaki sposób dobiegła końca. Hm... siedzę sobie teraz, patrząc się w jeden punkt na ścianie i zastanawiam się, co jeszcze mogę napisać. Powiem Ci, że czuję się trochę, jak po przeczytaniu bardzo, bardzo dobrej książki. Bardzo dobrego dramatu, raczej bym napisała, ale właściwie nie wiem do której kategorii wolałabyś ją zaliczyć. Książkę, ma się rozumieć.
    No cóż. Miłość M. i N. miała przezwyciężyć wszystko, niestety nie udało im się przezwyciężyć choroby i śmierci. Chociaż, kto wie? Może ich miłość dalej trwa, tylko jej w Niebie, a jego na Ziemi.
    Zaczynam bełkotać, wiem i przepraszam Cię za długość komentarza, ale to tylko dlatego, że nie potrafię się jeszcze uporać z zakończeniem historii i ze śmiercią M.
    Od razu lecę czytać Epilog. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. 24 years old Speech Pathologist Aurelie Shimwell, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like "Edward, My Son" and amateur radio. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 275 GTB Long ose Alloy. czytaj

    OdpowiedzUsuń