*Tydzień później*
Za cztery dni mamy lecieć do Londynu, tzn. ja, moje dwie
przyjaciółki Karola i Aga razem z moim brat Andrzej, który ma być naszym
„opiekunem”, chodź on jest gorszy niż 6-letnie dziecko, razem z Louisem są tacy
sami. Ewela zostaje w kraju, bo ma do załatwienia sprawy ze studiami, będę za
nią tęsknić jak i za całą rodzinką i znajomymi. A za dwa dni wychodzę ze szpitala, pierwszy raz od 8 miesięcy. Szczerze dziwne uczucie, ale ciesze się.
Są wakacje gorąco ja cholera, chodź ja nie muszę narzekać,
bo w głowę na 100 % nie jest mi gorąco. Staram się swoją chorobę obracać w
żart, ale nie zawsze to mi się udaje.
Kiedyś powiedziałam coś głupiego na temat tego co się dzieje
w mojej głowie i właśnie po niej dostałam od każdego do po kolei. Najrzadziej
„bił” mnie Niall, on w ogóle prawie się nie odzywała, tylko patrzył na mnie tym
swoimi oczami. A najlepsze jest to, że nawet kiedy go na tym przyłapałam on nie
odwracał wzroku, tylko parzył dale. Peszyło mnie to strasznie. A najgorsze jest to że dalej nie zadał mi tych pytań o których mówił w dniu kiedy ich poznałam. Właśnie ich bałam się najbardziej.
Aż pewnego dnia Louis na niego skoczył, a blondyn obrzucił
go srogim spojrzeniem i powiedziała:
-Przestań w końcu zachowywać się jak dziecko.
-Nie zachowuje się jak dziecko, a skoczyłem na Ciebie, bo
nawet nie reagujesz na nasze pytania, tylko siedzisz i wgapiasz się w Monikę
jak w obrazek, musiałem Cię wyrwać z tego transu-tłumaczył się Lou. A ja
spaliłam buraka i spuściłam wzrok w dół, udając, że zauważyłam plamę na moich
słodkich papciach z króliczkami.
-Może nie chciałam żebyś mnie z niego wyrywał?
Gdy usłyszałam to zdanie, moja twarz zrobiła się jeszcze
bardziej czerwona. Wstała ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę drzwi, a
później skierowałam się w stronę WC. Nie chciałam tego słuchać, chodź jego
słowa były najpiękniejszymi, jakie do tej pory słyszałam, nie chciałam robić
sobie złudnych nadzieje, jak w przypadku ... Nie lepiej o Nim nie myśleć, bo skoro On nie myśli o mnie to czemu ja mam to robić. A co do Niall przecież on nie pokochał i nie pokocha dziewczyny z
pasożytem w głowie.
*Perspektywa
Niall’a*
-Może nie chciałem żebyś mnie z niego wyrywał?- wypaliłem
zanim ugryzłem się w język. Naglę zauważyłem, że Monika wstaje i wychodzi z
sali. Chciałem za nią pójść, ale Liam złapał mnie za rękę i pokręcił przecząco
głową, więc opadłem z powrotem na krzesło.
-Mów.-powiedział Liam, spojrzałem na niego pytająco.
-Ale niby, co?
-Powiedz, co do niej czujesz.- powiedział Zayn, a ja
przeniosłem swój wzrok na niego.
-Ale do kogo?
-Nie rób z siebie kretyn, tylko gadaj zanim wróci.-Lou.
-Nie wiem, o co wam chodzi.-zapierałem się dalej, chodź tak
naprawdę wiedziałem .
-Kochasz ją? – wypalił z grubej rury Harry.
-Kogo?- robiłem z siebie jeszcze większego głupka.
-Czy ty jesteś idiotą-wykrzyczał Lou- Chodzi o Monikę,
śliczną dziewczynę z zielonymi oczami… -przerwałem mu.
-Zielono-niebieskimi.
-Mniejsza o to, chodzi o nią. Śliczną dziewczynę z
zielono-niebieskimi oczami- te trzy wyrazy mocno zaakcentował i mówił dalej - która ostatnie 8 miesięcy spędziła w tej sali.-
powiedział.
-Dokładnie 8 miesięcy, 4 dni i 15 godziny- powiedziała, nie
mogłem się odwrócić i spojrzeć na nią. Bałem się, zastanawiałem się czy długo
stoi i przysłuchuje się naszej rozmowie. Mam nadzieje, że tylko chwilę i nie
słyszała tego jak robiłem z siebie kretyna próbując odwlec tą rozmowę, której
na pewno chłopaki mi nie przepuszczą.
Siedzieliśmy w milczeniu, kiedy ona się roześmiała.
-Co się tak śmiejesz mała?-zapytał Lou.
-Po pierwsze nie jestem mała, a po drugie to była chyba
najdłuższa chwila, w której milczeliście, a to raczej nie jest do was podobne.
-Bo niby, co mieliśmy powiedzieć? – zapytał ja zwykle w porę
Harry.
Monika uśmiechnęła się blado i ziewnęła, wiedziałem, że nie
chce już ciągnąc tego tematu i chce pozbyć się nas, więc powiedziałem wstając:
-Jesteś zmęczona, pójdziemy już- pokazałem chłopakom drzwi i
podszedłem do dziewczyny, przytuliłem ją do siebie i szepnąłem na ucho:
-Przepraszam za nich- zbliżyłem swoje usta do jej policzka.
Ona uśmiechnęła się tylko i kiwnęła głową na znak, że nic się nie stało.
Chłopaki wyściskali Monikę i wyszli na korytarz. Zamykając drzwi spojrzałem na
nią ostatni raz, widziałem jej odbicie w szybie do której była zwrócona uśmiechnęła się szeroko, właśnie ten jej
uśmiech kochałem najbardziej.
***
Co do rozdziału nie bardzo jestem z niego zadowolona, ale trudno ...
Kocham Was wszystkie normalnie :P
Jesteście wielkie ;)
Dziękuje za te długieee jak i ta krótsze komentarze wszystkie tak samo mnie cieszą :D
no to tak, rozdział mi się strasznie spodobał. Masz bardzo ciekawy pomysł, który nie był wykorzystany w żadnym innym blogu jaki czytasz. Chłopcy tak bardzo dojrzale się zachowali wobec choroby Moniki. Niall czyżby ją kochał ? uuu ale byłoby fajnie ;) a teraz możesz napisać kolejny rozdział, o strasznie mnie wciągnął twój blog i z chęcią bym przeczytała kolejne ;D
OdpowiedzUsuńczekam na nexta ^^
Oh.. Niall. Nie no kocham go w twoim opowiadaniu. Jakbym była na miejscu Moniki, to bym chyba nie wytrzymała i z nim o tym porozmawiała. Ewidentnie widać, że NIALL SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁ. I kurde ja nie mogę przeżyć, że ona sama nie chce w to uwierzyć. Po prostu to widać, a ona powinna to ogarnąć i się za niego zabrać. Bo jak widzę, on jest zbyt nieśmiały żeby cokolwiek w tym kierunku zadziałać. No dziewczyno, do boju. : 3
OdpowiedzUsuńhttp://i-just-trying-read-the-signals.blogspot.com/
Przyznam, że lubie ten blog.Jakoś tak wprawił mnie w ciut lepszy nastrój. Niall już widać, od razu że coś tu się kroi. I niech nikt nie czeka aby coś zrobić tylko robią to od razu. Jeśli informujesz to czy mogłabyś i mnie ? { met-mehalfway.blogspot.com }
OdpowiedzUsuńO jejku, widzę, że mam trochę do nadrobienia u Ciebie :D Ponad tydzień spędziłam nad jeziorem, nie miałam jak napisać komentarza, wybacz :) Wracając do rozdziału:
OdpowiedzUsuńDziewczyna ma tak silny charakter, że nawet tak ciężką chorobę potrafi przezwyciężyć poczuciem humoru. To zapewne dodaje jej wiele odwagi i siły, co z kolei dobrze jej wróży :) Uuuu Niall zaczyna coraz częściej okazywać jej swoje uczucia. Ciekawe kiedy się na prawdę przed wszystkimi... no i głównie przed nią... przyzna co do niej czuje :) Liczę, że wymyśliłaś coś cudownego, epickiego i bardzo romantycznego :D Ten fragment "Dokładnie 8 miesięcy, 4 dni..."etc wprowadził mnie w bardzo dziwny nastrój. Współczuję Monice. Prawie nie ma życia, bo spędza je w szpitalowej sali, która zapewne nigdy nie zbyt interesująca... przynajmniej dopóki nie pokazali się chłopcy, nieprawdaż? :)
Cały czas trzymam kciuki za główną bohaterkę, no i w głębi duszy mam nadzieję, że nie pokomplikujesz jej życia jeszcze bardziej haha :D Lecę czytać dalej :)